2. Obecna!


   Obudziłam się ze strachem. W pokoju panował nieposprzątany bałagan z wakacji. Za oknem słonecznie, może nawet i ciepło. Zazwyczaj nie lubię tych sytuacji, gdy muszę poznać nowych ludzi, a co dopiero ludzi, z którymi spędzę kolejne trzy lata! Ciekawe, czy znajdę jakąś nową koleżankę? A może jacyś fajni...co mam sobie robić nadzieję. Przecież w szkole nigdy nie ma fajnych.
Wstałam godzinę przed rozpoczęciem szkoły, poszłam do łazienki się umyć. Zdjęłam leniwie piżamę i obnażyłam swoje chude, patyczakowate ciało. Naprawdę nie znosiłam swojego ciała. Ubrania nigdy na mnie nie pasowały. Zawszę patrzyłam z zazdrością w przebieralni na Weronikę, bo ma bardziej pełniejsze kształty. Na mnie wszystko wisiało. Byłam szesnastolatką zamkniętą w ciele dwunastolatki. Jedynie moje włosy ratowały całą sytuację. No...i może jeszcze moje ciemno-zielone oczy. I tyle. Po dokładnej analizie w lustrze weszłam pod prysznic, który nie był umyty od wieków. Sięgnęłam po szare mydło i umyłam swoje piegowate ręce, zbyt plaski brzuch i długie nogi. Gdy skończyłam, sięgnęłam po moją szczoteczkę do zębów. Umyłam swoje proste i za bardzo równe zęby. Szybko przeczesałam moje długie, proste, szaro-brązowe włosy, aby szybciej wyschły ( i tak szybko schną). Powracając do mojego pokoju z szafki wybrałam najprzeciętniejsze ubrania, żebym czuła się jak najwygodniej w szkole, czyli szare jeansy, białą koszulkę z kotem, granatowy kardigan i do tego moje jedyne trampki z przeceny. Poszłam do kuchni zjeść jakiekolwiek śniadanie przed szkołą. Siedzieli już tam moja młodsza siostra Małgosia i brat Jacek. Siedzieli grzecznie na stołkach i zjadali małe kanapki z serem. Mama musiała dzisiaj wyjść wcześniej, dlatego tylko ubrała ich i podała im śniadanie, gdy spałam. Szybko przygotowałam jedyny jogurt w lodówce i popiłam zimnym kakao, po czym szybko odprowadziłam maluchy pod szkołę i poszłam na swój przystanek autobusowy.

***

Wstałem jak zwykle o 7:30. Do szkoły miałem blisko, aż 3 ulice dalej. Dzisiaj lekcje zaczynają się o 8:55. Poszedłem szybko się umyć i ubrałem się normalnie, ale trochę bardziej elegancko, bo ludzie najpierw patrzą na to, jak wyglądasz. Po za tym, jak mam poderwać jakąś dziewczynę chodząc w piżamie? Ubrałem na siebie ciemne jeansy, białą koszulkę, pod to szarą koszulę i czarne trampki. Moje blond włosy szybko odgarnąłem na drugi bok głowy.
Pobiegłem na dół do kuchni i czułem, jak tata smaży jajecznicę, coroczna tradycja na pierwszy dzień szkoły.
-Dzieńdoberek synu! - Tata o dziwo w dobrym humorze. Miał nieogolona twarz i zaspane oczy. - Siadaj, zaraz ci dam. - Usiadłem na swoim ulubionym drewnianym krześle w jadalni z widokiem na taras. Dzisiaj, nie jak wczoraj, było słonecznie. Lekki wiatr kołysał wierzby rosnące na podwórku.
Byłem troszkę zestresowany przed pierwszym dzwonkiem. Co, jeśli znowu zostanę cieniem Michała? Co, jeśli nie będę miał kolegów, a dziewczyny mnie wyśmieją? Pewnie znowu się im nie spodobam. Widzę dużo uczniów idących w stronę szkoły. O, i jest mój kumpel. Stał przed klasą z gromadką ładnych dziewczyn. Był wypicowany jak zawsze. Ja postanowiłem im nie przeszkadzać. Zadzwonił dzwonek. Pierwsza lekcja- biologia. Usiadłem w trzeciej ławce przy oknie, w nadziei, że ktoś może się do mnie dosiądzie. Po chwili słyszę: Wolne? Był to Tomek nasz kolega z dawnej szkoły, ale nie często z nim gadałem. Odparłem: Jasne! Lekcje prowadziła miła pani profesor. Rozejrzałem się po klasie. I z tymi ludźmi mam spędzić kolejne trzy lata? Pomyślałem.

***

Druga lekcja – j. angielski. Sala 113- to pierwsze piętro. Problem był w tym, że ten przedmiot mieliśmy łączony z inną klasą, więc nie znałam części mojej grupy. Poszłam pod salę i widzę, że stoi już mała grupka uczniów i rozmawiają o czymś. To chyba coś w rodzaju gangu, bo wszyscy ubrali się na czarno, dwie dziewczyny miały na sobie ciemne szminki, a trzech chłopców mieli krótkie włosy a jeden z nich przefarbował się na jasny blond. Za nimi stało jeszcze parę innych uczniów i moja koleżanka z klasy.
Zadzwonił dzwonek na drugą lekcję. Już myślałam, że ta przerwa będzie trwać wiecznie. Wszyscy nieśmiało weszli do sali. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem, bo większość już zasiadła przy pierwszych.

-Witam was, nazywam się pan Krzysztof Lechowski. Może na początek...
Rozejrzałam się po klasie. Ta tajemnicza grupka spod sali siedziała po mojej prawej stronie. Można by utytułować ich jako buntowników. Z przodu siedziały dwie okularnice, za nimi jakiś chłopak w białej koszulce polo, a moja koleżanka z klasy siedziała gdzieś przed buntownikami. 

-Coś tu was dużo moi drodzy. Może jesteście w nie tej grupie co trzeba? Już zaraz sprawdzę obecność...- Pan Lechowski włączył elektroniczny dziennik na klasowym komputerze. Wyczytał po kolei wszystkich uczniów
-Adamowicz? Jestem! Cezary? Obecny. Dąbrowska? Jestem. Dziekański? Jestem. Klimek? Jestem! Młyńczak? Jestem. Myszkowska?
-Odpowiedziałam cicho: Obecna.
-Myszkowska jest?
-Jestem!
-Dobrze. Oparzyńska? Jestem. Pietrzak? Obecny. i... Warych? Jestem. Teraz podnieście rękę te osoby, których nie wyczytałem.

Parę osób podniosły ręce, w tym jeden chłopak i dziewczyna z tej zbuntowanej grupki oraz parę osób z przodu.

-Widzę, że parę osób podniosło ręce. W takim razie jesteście przydzieleni do innych grup.

Te osoby szybko się zwinęły z klasy i od razu zrobiło się jakoś pusto. W mojej grupie było może z 10 osób.

-Teraz, jak jest nas mniej, proszę, abyście usiedli razem i bliżej mnie.

O nie, teraz muszę się przesiąść do kogoś z przodu. W pierwszej ławce już było zajęte, z drugiej i trzeciej także. A pod oknem siedziały te dwie okularnice i ten chłopak...nie chcę z nim siedzieć. A w środkowym rzędzie...

Myszkowska, jest wolne miejsce koło kolegi pod oknem.

Zamarłam. Pierwszy raz wypowiedział moje nazwisko i to z takim uderzeniem. Wykonując polecenie nauczyciela, ostrożnie podeszłam do wyznaczonej ławki. Powoli usiadłam na krześle. Kolega nawet się nie spojrzał, ciągle siedział w bezruchu. Ukradkiem spojrzałam w jego stronę. Podpierał brodę rękoma, nerwowo nimi pocierając. Czym mógł się tak stresować?

-Dobrze, przywitajcie się ze swoją koleżanką, kolegą z ławki, bo tak będziecie siedzieć do końca roku.

Kolega w tym momencie spojrzał na mnie i cicho powiedział „Cześć, Daniel.” Nawet nie patrząc mu w oczy odpowiedziałam cześć. Nie podał mi reki. Myślałam, że będzie grzeczniejszy.

***

    Już myślałem, że wybuchnę. Czemu musiał przydzielić ją akurat do mnie? Cicho mi odpowiedziała cześć, ale imienia nie dosłyszałem.
W sumie to ona nie była taka straszna... Miała długie, proste, brązowe włosy, a na sobie granatowy kardigan i białą koszulkę z kotem czy czymś tam. Miała zamyślona twarz. Chwila, czy ona ma ciemno-zielone oczy? O jej, rzeczywiście ma! Ogólnie ma bardzo ładny profil. Ręce miała złożone na ławce, paznokcie nie pomalowane. Wydaje się być miła. Ciekawe, z jakiej jest klasy. Siedziałem tak chyba z dobre dwie minuty przypatrując się nieznajomej dziewczynie po mojej prawej stronie.
Całą lekcję angielskiego pan Lechowski tłumaczył nam system oceniania i takie tam, których nie słuchałem. Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek, a ona nic nie mówiąc wyszła z sali. Jest jeszcze nieśmiała, za parę lekcji się rozkręci.




Komentarze