Obudziłam
się ze strachem. W pokoju panował nieposprzątany bałagan z
wakacji. Za oknem słonecznie, może nawet i ciepło. Zazwyczaj nie
lubię tych sytuacji, gdy muszę poznać nowych ludzi, a co dopiero
ludzi, z którymi spędzę kolejne trzy lata! Ciekawe, czy znajdę
jakąś nową koleżankę? A może jacyś fajni...co mam sobie robić
nadzieję. Przecież w szkole nigdy nie ma fajnych.
Wstałam
godzinę przed rozpoczęciem szkoły, poszłam do łazienki się
umyć. Zdjęłam leniwie piżamę i obnażyłam swoje chude,
patyczakowate ciało. Naprawdę nie znosiłam swojego ciała. Ubrania
nigdy na mnie nie pasowały. Zawszę patrzyłam z zazdrością w
przebieralni na Weronikę, bo ma bardziej pełniejsze kształty. Na
mnie wszystko wisiało. Byłam szesnastolatką zamkniętą w ciele
dwunastolatki. Jedynie moje włosy ratowały całą sytuację. No...i
może jeszcze moje ciemno-zielone oczy. I tyle. Po dokładnej
analizie w lustrze weszłam pod prysznic, który nie był umyty od
wieków. Sięgnęłam po szare mydło i umyłam swoje piegowate ręce,
zbyt plaski brzuch i długie nogi. Gdy skończyłam, sięgnęłam po
moją szczoteczkę do zębów. Umyłam swoje proste i za bardzo równe
zęby. Szybko przeczesałam moje długie, proste, szaro-brązowe
włosy, aby szybciej wyschły ( i tak szybko schną). Powracając do
mojego pokoju z szafki wybrałam najprzeciętniejsze ubrania, żebym
czuła się jak najwygodniej w szkole, czyli szare jeansy, białą
koszulkę z kotem, granatowy kardigan i do tego moje jedyne trampki z
przeceny. Poszłam do kuchni zjeść jakiekolwiek śniadanie przed
szkołą. Siedzieli już tam moja młodsza siostra Małgosia i brat
Jacek. Siedzieli grzecznie na stołkach i zjadali małe kanapki z
serem. Mama musiała dzisiaj wyjść wcześniej, dlatego tylko ubrała
ich i podała im śniadanie, gdy spałam. Szybko przygotowałam
jedyny jogurt w lodówce i popiłam zimnym kakao, po czym szybko
odprowadziłam maluchy pod szkołę i poszłam na swój przystanek
autobusowy.
***
Wstałem
jak zwykle o 7:30. Do szkoły miałem blisko, aż 3 ulice dalej.
Dzisiaj lekcje zaczynają się o 8:55. Poszedłem szybko się umyć i
ubrałem się normalnie, ale trochę bardziej elegancko, bo ludzie
najpierw patrzą na to, jak wyglądasz. Po za tym, jak mam poderwać
jakąś dziewczynę chodząc w piżamie? Ubrałem na siebie ciemne
jeansy, białą koszulkę, pod to szarą koszulę i czarne trampki.
Moje blond włosy szybko odgarnąłem na drugi bok głowy.
Pobiegłem na dół do kuchni i czułem, jak tata smaży jajecznicę,
coroczna tradycja na pierwszy dzień szkoły.
-Dzieńdoberek
synu! - Tata o dziwo w dobrym humorze. Miał nieogolona twarz i
zaspane oczy. - Siadaj, zaraz ci dam. - Usiadłem na swoim ulubionym
drewnianym krześle w jadalni z widokiem na taras. Dzisiaj, nie jak
wczoraj, było słonecznie. Lekki wiatr kołysał wierzby rosnące na
podwórku.
Byłem
troszkę zestresowany przed pierwszym dzwonkiem. Co, jeśli znowu
zostanę cieniem Michała? Co, jeśli nie będę miał kolegów, a
dziewczyny mnie wyśmieją? Pewnie znowu się im nie spodobam. Widzę
dużo uczniów idących w stronę szkoły. O, i jest mój kumpel.
Stał przed klasą z gromadką ładnych dziewczyn. Był wypicowany
jak zawsze. Ja postanowiłem im nie przeszkadzać. Zadzwonił
dzwonek. Pierwsza lekcja- biologia. Usiadłem w trzeciej ławce przy
oknie, w nadziei, że ktoś może się do mnie dosiądzie. Po chwili
słyszę: Wolne? Był to Tomek nasz kolega z dawnej szkoły, ale nie
często z nim gadałem. Odparłem: Jasne! Lekcje prowadziła miła
pani profesor. Rozejrzałem się po klasie. I z tymi ludźmi mam
spędzić kolejne trzy lata? Pomyślałem.
***
Druga
lekcja – j. angielski. Sala 113- to pierwsze piętro. Problem był
w tym, że ten przedmiot mieliśmy łączony z inną klasą, więc
nie znałam części mojej grupy. Poszłam pod salę i widzę, że
stoi już mała grupka uczniów i rozmawiają o czymś. To chyba coś
w rodzaju gangu, bo wszyscy ubrali się na czarno, dwie dziewczyny
miały na sobie ciemne szminki, a trzech chłopców mieli krótkie
włosy a jeden z nich przefarbował się na jasny blond. Za nimi
stało jeszcze parę innych uczniów i moja koleżanka z klasy.
Zadzwonił
dzwonek na drugą lekcję. Już myślałam, że ta przerwa będzie
trwać wiecznie. Wszyscy nieśmiało weszli do sali. Usiadłam w
ostatniej ławce pod oknem, bo większość już zasiadła przy
pierwszych.
-Witam
was, nazywam się pan Krzysztof Lechowski. Może na początek...
Rozejrzałam
się po klasie. Ta tajemnicza grupka spod sali siedziała po mojej
prawej stronie. Można by utytułować ich jako buntowników. Z
przodu siedziały dwie okularnice, za nimi jakiś chłopak w białej
koszulce polo, a moja koleżanka z klasy siedziała gdzieś przed
buntownikami.
-Coś
tu was dużo moi drodzy. Może jesteście w nie tej grupie co
trzeba? Już zaraz sprawdzę obecność...- Pan Lechowski włączył
elektroniczny dziennik na klasowym komputerze. Wyczytał po kolei
wszystkich uczniów.
-Adamowicz?
Jestem! Cezary? Obecny. Dąbrowska? Jestem. Dziekański? Jestem.
Klimek? Jestem! Młyńczak? Jestem. Myszkowska?
-Odpowiedziałam
cicho: Obecna.
-Myszkowska
jest?
-Jestem!
-Dobrze.
Oparzyńska? Jestem. Pietrzak? Obecny. i... Warych? Jestem. Teraz
podnieście rękę te osoby, których nie wyczytałem.
Parę
osób podniosły ręce, w tym jeden chłopak i dziewczyna z tej
zbuntowanej grupki oraz parę osób z przodu.
-Widzę,
że parę osób podniosło ręce. W takim razie jesteście
przydzieleni do innych grup.
Te
osoby szybko się zwinęły z klasy i od razu zrobiło się jakoś
pusto. W mojej grupie było może z 10 osób.
-Teraz,
jak jest nas mniej, proszę, abyście usiedli razem i bliżej mnie.
O
nie, teraz muszę się przesiąść do kogoś z przodu. W pierwszej
ławce już było zajęte, z drugiej i trzeciej także. A pod oknem
siedziały te dwie okularnice i ten chłopak...nie chcę z nim
siedzieć. A w środkowym rzędzie...
Myszkowska,
jest wolne miejsce koło kolegi pod oknem.
Zamarłam.
Pierwszy raz wypowiedział moje nazwisko i to z takim uderzeniem.
Wykonując polecenie nauczyciela, ostrożnie podeszłam do
wyznaczonej ławki. Powoli usiadłam na krześle. Kolega nawet się
nie spojrzał, ciągle siedział w bezruchu. Ukradkiem spojrzałam w
jego stronę. Podpierał brodę rękoma, nerwowo nimi pocierając.
Czym mógł się tak stresować?
-Dobrze,
przywitajcie się ze swoją koleżanką, kolegą z ławki, bo tak
będziecie siedzieć do końca roku.
Kolega
w tym momencie spojrzał na mnie i cicho powiedział „Cześć,
Daniel.” Nawet nie patrząc mu w oczy odpowiedziałam cześć.
Nie podał mi reki. Myślałam, że będzie grzeczniejszy.
***
Już
myślałem, że wybuchnę. Czemu musiał przydzielić ją akurat do
mnie? Cicho mi odpowiedziała cześć, ale imienia nie dosłyszałem.
W sumie to
ona nie była taka straszna... Miała długie, proste, brązowe
włosy, a na sobie granatowy kardigan i białą koszulkę z kotem
czy czymś tam. Miała zamyślona twarz. Chwila, czy ona ma
ciemno-zielone oczy? O jej, rzeczywiście ma! Ogólnie ma bardzo
ładny profil. Ręce miała złożone na ławce, paznokcie nie
pomalowane. Wydaje się być miła. Ciekawe, z jakiej jest klasy.
Siedziałem tak chyba z dobre dwie minuty przypatrując się
nieznajomej dziewczynie po mojej prawej stronie.
Całą
lekcję angielskiego pan Lechowski tłumaczył nam system oceniania i
takie tam, których nie słuchałem. Po jakimś czasie zadzwonił
dzwonek, a ona nic nie mówiąc wyszła z sali. Jest jeszcze
nieśmiała, za parę lekcji się rozkręci.
Komentarze
Prześlij komentarz