9. Obiecaj, że nikomu nie powiesz...

   
 
   Założyłem swoją szarą kurtkę, szalik i ciepłe rękawiczki, żebym nie zmarzł. Szedłem moim ulubionym skrótem przez las, który kiedyś odnalazłem jak byłem mały. Po paru minutach znalazłem się na kompletnie pustej plaży miejskiej. Dosłownie wychowałem się na tej plaży, bo jak nie w domu to właśnie tutaj spędzałem najwięcej czasu. 

Była bezchmurna noc, idealna do oglądania gwiazd, a one świeciły jaśniej niż kiedykolwiek. Piasek był o tej porze roku szary, zimny i mokry. Postanowiłem usiąść sobie na najwyższym punkcie polany, aby mieć dobry widok na cały obiekt. Piasek rzeczywiście był zimny. Wiatr nie dmuchał mocno, wręcz był bardzo przyjemny i ciepły, jak na koniec grudnia. Popatrzyłem na świecące gwiazdy na czarnym niebie,odbijające się na tafli lodowatej wody. Świeciły tak pięknie, jak gwieździste oczy Emilki, gdy się śmieje. Wszystko, co robiła było piękne oraz perfekcyjne. Te gwiazdy tak bardzo mi ją przypominały. Pamiętam wtedy, jak czekaliśmy na mojego tatę, jak patrzyła się na migocące gwiazdy, takie jak dzisiaj. Jak bardzo chciała ich dotknąć, być częścią nich. Ta dziewczyna była wyjątkowa. Ah, była inna niż wszystkie! Była po prostu idealna, niepowtarzalna jak każda z tych gwiazd na niebie.

Tak bardzo chciałem ją teraz zobaczyć, doświadczyć jej piękności, chociaż na chwilę. Dotknąć ją ten ostatni raz, dotknąć tej perfekcyjności. Pamiętam nawet, jakie to było uczucie dotknąć brzegu jej dłoni wtedy na angielskim. Boże, tak bardzo chciałem ją znowu dotknąć! W tedy przyznaję, że zacząłem płakać, jak wtedy, gdy miałem 5 lat i niechcący spuściłem swoją ulubioną złotą rybkę w WC. Czułem się tak samo, bo znowu straciłem coś, co kochałem. Łza płynęła za łzą. Jak mogłem ją tak szybko puścić?

Nagle wyczuwam, że nie jestem sam na polanie. Wstrzymałem oddech na parę sekund, aby moje szlochanie nie ujawniło mojej obecności. Usłyszałem rytmiczny szmer w trawie zmierzające w moją stronę. Powoli odwróciłem się za siebie. W ciemności zobaczyłem zbliżającą się smukłą postać z długimi, roztrzepanymi włosami jak Chewbacca, zabrudzonymi, znoszonymi ubraniami i workami pod oczami. Przyjrzałem się bliżej.

Ależ to znowu ona, moja najdroższa Emilka!

Momentalnie wstałem w niedowierzaniu. Zacząłem się szczypać, aby sobie udowodnić, że to na pewno nie był sen. Dziewczyna stanęła dwa metry przede mną. Nie miała na sobie nic, oprócz krótkiej spódniczki, jasny top i znajomej jesiennej, szarej kurtki. Trzęsła się z zimna. Serce zaczęło mi bić pięć razy szybciej niż do tej pory. 

Aby zakłócić tę niezręczną ciszę, powiedziałem tylko „cześć” i wyciągnąłem w jej stronę rękę, aby ją przyciągnąć do siebie. Nic nie odpowiedziała i podeszła krok bliżej do mnie. Zaprowadziłem ją w to samo miejsce, gdzie siedziałem, aby tam usiąść i dać jej moją kurtkę, bo było jej zimno. W ciszy posłusznie usiadła obok mnie, a ja według namysłu otuliłem ją moją zimową kurtką i objąłem ją.

-Gdzieś ty była? 

Zapytałem szeptem.

-Dddługa historia... 

Zadygotała z zimna.

-Ale...co ci się stało, powiedz. Cała szkoła się o Ciebie martwiła!
-Nnnie chcę o tttym gadać. 

Jedna łza popłynęła jej z gwieździstego oczka.
-Spokojnie, mamy czas.
-Dobrze, aaale obiecasz, że...że nikomu tego nie ppppowiesz?
-Obiecuję Ci z całego mojego serca.


Komentarze