Wracając oczami
wyobraźni do dnia po wspaniałej dyskotece szkolnej, po lekcjach
poszłam jak zwykle do szatni po kurtkę, usłyszałam, jak ktoś
rozmawia dwa rzędy szafek przede mną. Po chwili się zorientowałam,
że to Daniel, z którym parę lekcji temu miałam angielski,
rozmawiający z Michałem. W tedy był taki dziwnie miły do mnie. Ja
nie chciałam, żeby to, co zaszło pomiędzy nami było widoczne dla
innych w klasie, dlatego nie za bardzo odwzajemniałam jego uczuć.
Usłyszałam, jak rozmawiali ogólnie o dziewczynach, o tym, że mój
Daniel chciał mnie tylko „zaliczyć”. Nie mogłam w to uwierzyć! Michał jeszcze poradził mu, żeby nie zapomniał wziąć gumek.
Momentalnie zrobiło mi się przykro i zaczęłam płakać. Od razu
wybiegłam z szatni na zewnątrz. Musiałam jakoś opanować
wszystkie emocje buzujące we mnie. Przypomniałam sobie też, że
akurat, że poprzedniego wieczoru umówiłam się z moim byłym przyjacielem Tomkiem na spotkanie w parku po lekcjach, więc od razu udałam się
tam.
Z
daleka go dostrzegłam, jak palił na ławce przy nieczynnej już
fontannie. Ocierając ostatnie łzy z oczu podeszłam i usiadłam
koło niego.
-Cześć.
Powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-No
cześć. Co Ci się stało? Jesteś cała czerwona!
Wyrzucając swojego papierosa do kosza, popatrzył się na mnie dużymi oczami.
-A
nic, tylko właśnie dowiedziałam się, że chłopak, który mi się
podobał chciał mnie tylko zaliczyć.
-Ale
z niego palant. Wiesz, że ja bym ci tak nigdy nie zrobił?
Ujął
mnie za moją rękę. Miał bardzo ciepłe ręce.
-Oh,
dzięki. Zatem dobry z ciebie kolega.
-Dla
Ciebie mogę być kimś więcej, niż kolegą.
Puścił mi oczko.
Jego niebieskie oczy były bardzo wyraźne, a jego źrenice były
nienaturalnie powiększone.
- A tak a propos, to urządzam u siebie
małą imprezę dla naszych starych kumpli z trzepaka. Pamiętasz
Jacka, Amelkę, Tysia i Rudego? Po mojej przeprowadzce jeszcze
utrzymuję z nimi kontakty.
Rzeczywiście ich pamiętam, ale oni
też się gdzieś tam przeprowadzili, a ja z nich wszystkich zostałam
sama na moim osiedlu.
-No
jasne, wpadnę. O której?
-O
21:00, myślę, że dla Ciebie nie będzie za późno.
Widział
mnie jak sama wracałam po północy do domu.
-Nie,
skąd. A, gdzie teraz mieszkasz?
-Na
Słowackiego 2/33, na parterze. Wchodzi się przy Żabce.
-A
okej.
Rozmawialiśmy
jeszcze chwilę o szkole i o wspólnym dzieciństwie, aż w pewnym
momencie zadzwonił jego telefon od kumpla. Przeprosił mnie i się
pożegnał, bo jego kumpel go pilnie go wzywa. W parku o tej godzinie
było mało osób spacerujących po ścieżce, a kaczki wszędzie
szukały pokarmu. Myślałam o tej imprezie u Tomka. Byłam ciekawa,
dlaczego zaczynała się tak późno, i to jeszcze w niedzielę,
dzień przed szkołą? Coś było nie tak...
Gdy
wróciłam do domu, Jacek i Małgosia już siedziały przy stole i
grzecznie jadły obiad, gdy mama kroiła coś w naszej małej kuchni.
Przywitałam się, mama jak zwykle nie zapyta się jak inne matki
„Jak tam w szkole?”, tylko dalej kroiła. Nie byłam głodna,
dlatego bez słowa wyjęłam z lodówki tylko miękkie, stare jabłko
i poszłam do swojego pokoju i odrabiałam lekcje.
W
niedzielę wieczorem stanęłam przed szafką z ubraniami i
zastanawiałam się, co ubrać na tę „imprezę”. Nie założę
jeansów, bo będzie za bardzo wygodnie, ale za to czarna spódniczka
będzie w sam raz. Do tego założyłam jakąś białą koszulkę i
spięłam włosy w wysoki kucyk. Mama poszła akurat wtedy szybko do
sklepu po chleb i mleko, więc nie pożegnałam się z nią, tylko
bez słowa wyszłam z mieszkania. Trochę nawet bałam się jej
powiedzieć dokąd się wybieram, a rodzeństwo i tak już szła
spać.
Ulica
Słowackiego była prawie, że na drugim końcu miasta, dlatego
wzięłam autobus na jego osiedle. Ulica ta nie była jakaś bardzo
ładna, jak np. w centrum miasta. Znajdowało się przy niej parę
domków jednorodzinnych, parę bloków, a on mieszkał w kamienicy
nad sklepem „Żabka”. Weszłam do klatki i zadzwoniłam do
mieszkania numer 2. Z jego mieszkania grała ciężka muzyka rock.
Nikt nie odbiera. Zdzwoniłam drugi raz. Nadal zero odzewu. To
zapukałam. Po chwili drzwi otwiera jakaś dziewczyna, którą nigdy
w życiu nie widziałam. Musiała wcześniej trochę wypić, bo ledwo
trzymała się na własnych nogach. Była starsza ode mnie i wyższa,
bo miała na sobie wysokie koturny. Była ubrana bardziej jak
chłopak, niż dziewczyna i na dodatek miała krótko obcięte blond
włosy.
-Ty...przyszłaś
do Tomasza?
Zapytała kpiąco.
-Tak,
nie wpuścisz mnie?
-Dobra,
wchodź. - nie była zbyt ucieszona tą decyzją.
Jego
mieszkanie w środku było dość ubogie w umeblowaniu, same
najpotrzebniejsze rzeczy: stół, krzesła, wąski blat kuchenny,
mała lodówka i piekarnik, duża kanapa i telewizor. W środku
pachniało dymem papierosowym i tanim odświeżaczem powietrza. Dużo
osób przyszło na tę imprezę, większość była rozproszona po
mieszkaniu, nawet siedzieli w łazience i palili. Nie znałam nikogo
w tym mieszkaniu. Czyżby nasi starzy kumple z podwórka aż tak się
zmienili? Rozejrzałam się po mieszkaniu, żeby przywitać się z
Tomkiem. Znalazłam go w sypialni, gdzie z grupką dziewczyn grał w
butelkę. One wszystkie były starsze ode mnie, ubrane w skąpe
ubrania. Pewnie się z tego widoku bardzo cieszył. Zapukałam do
drzwi, bo byli bardzo przejęci grą. Tomek z papierosem w ustach
wstał i przywitał się ze mną oraz przedstawił mnie tym
dziewczynom jako dawna przyjaciółka z podwórka. Wszystkie
zlustrowały mnie wzrokiem, bo jako jedyna w tym mieszkaniu nie
miałam wyciętego dekoltu i 10-centymetrowych obcasów. Nie chciałam
z nimi grać, bo były by zbyt niezręcznie, dlatego przecisnęłam
się do kuchni i z małej lodówki wyciągnęłam butelkę coca-coli,
bo to jedyny napój, który nie był alkoholem. Usiadłam na krześle
w salonie i przyglądałam się jak dwójka chłopaków uczy się,
jak palić papierosy.
Oprócz
Tomka nie znałam tu nikogo. Czułam się tu obco, chciałam już
wracać do domu, bo nie były to moje klimaty. Po kwadransie
patrzenia w kółko wzajemnej adoracji, do którego nie należałam
stwierdziłam, że już sobie pójdę. Postawiłam moją butelkę na
stoliku, obok pustych już butelek wódki i piwa. Wstając poczułam
kogoś dłonie na moim barku, które nie chciały, żebym sobie szła.
To był Tomek, który bawił się przednio. Zapytał się mnie,
dlaczego jestem taka smutna. Odpowiedziałam mu, że nikogo tu nie
znam i wolę już iść do domu. W tym momencie oczy mu się zapaliły
i powiedział, że nie po to mnie zapraszał, żebym sobie szła po
pięciu minutach. Minęło już stanowczo więcej niż 5 minut.
Poszedł szybko do pokoju obok i przyniósł grę planszową Monopoly
i zebrał garstkę ludzi, w tym
mnie, do grania. Położył ją na podłodze w salonie, tuż pod
oknem. Przedstawił mnie wszystkim i przeprosił, bo w sypialni
czekały na niego dziewczyny. Zanim zniknął, jeszcze szybko
podszedł do stolika, bo szukał swojego piwa. Miło z jego strony,
że mnie zaprosił na tę imprezę, ale naprawdę nie chciałam
poznawać tych ludzi i robiłam się śpiąca. Z resztą, jutro jest
szkoła.
Gra
toczyła się szybko, zanim się obejrzałam miałam nad wszystkimi
przewagę. Może dlatego, że wszyscy gracze byli pod wpływem
alkoholu. Nigdy nie grałam w tą grę, a ogrywałam wszystkich. W
trakcie podeszłam znowu do stolika i dokończyłam swoją colę.
Smakowała jakoś dziwnie, ale to pewnie dlatego, że została
odgazowana. Kontynuowałam grę z nieznajomymi nastolatkami. Po
chwili zaczynałam już kojarzyć parę osób, ale nikt nie był z
mojego rocznika. Chyba z Tomkiem byliśmy tu najmłodsi. W każdym
razie z łatwością wygrałam w Monopoly. Pod
koniec został tylko jeden gracz, Grzesiek, bo dziewczyna o imieniu
Asia poszła do łazienki i nadal nie wróciła, Lucek zaczął
całować się z Andżeliką, która nawet nie grała z nami, a
Marysia zasnęła na kanapie.
Po
jakimś czasie poczułam się...inaczej. Nie wiem, co było tego
przyczyną. Może nadmiar dymu unoszącego się w powietrzu, albo
mieszkanie było pochłonięte grzybem, na który mogłam mieć
alergię. Serce zaczęło mi szybciej bić, jakby chciało się
wyrwać z moich żeber. Poczułam nagły przypływ adrenaliny i
zachciało mi się tańczyć. Tak po prostu. Ktoś włączył z
komórki szybką piosenkę, której nie znałam. Skakałam, obracałam
się. W końcu rozpuściłam włosy z kucyka i wymachiwałam włosami
we wszystkie strony. Wszystko wydawało się dziać tak szybko. Tomek
przyszedł cały obcałowany czerwoną szminką i też zaczął
tańczyć ze mną. Marysia, ta co zasnęła, zaczęła narzekać, że
nie może przez nas spać. Wraz z Tomkiem wykrzykiwaliśmy na całe
gardło znaną piosenkę i skakaliśmy na kanapie w jej rytm
(oczywiście uważając na koleżankę). Czułam się taka wolna i
szczęśliwa. Tomek objął mnie wokół talii i powiedział, że nie
powinnam tak szaleć. Odpowiedziałam mu, że już taka jestem i nie
zmieni mnie, po czym raptownie pocałowałam go w usta, obejmując
jego gorącą szyję. Chłopak szybko zaczaił o co chodzi i też
zaczął całować. Miał takie gładkie i wilgotne usta, które
smakowały jak papierosy. Myślałam przez chwilę, że całowałam
się z papierosem, a nie z chłopakiem. Teraz rękę, którą mnie
objął wokół tali przesunął niżej na moje pośladki. Nawet mi
się to podobało, ale odruchowo musiałam przestać całowanie i
przesunąć jego rękę tam, gdzie powinna się znaleźć.
Nawet nie
zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni, gdzie
wcześniej grał w butelkę z tymi dziewczynami. Leżeliśmy na jego
łóżku, na cienkim materacu, i nadal się całowaliśmy. Nigdy
wcześniej się nie całowałam, ale był to najlepszy pocałunek,
jaki kiedykolwiek doświadczyłam. Zdjął z siebie koszulkę i
widziałam jego umięśniony tors. Potem była moja kolej i zdjęłam
z siebie swoją koszulkę, ale nie stanik. Było mi tak gorąco, że
chciałam z siebie zrzucić kolejną warstwę ubrania, ale przecież
już nie miałam żadnej na sobie. Serce jeszcze szybciej zaczęło
bić. Delikatnie gładził mnie po policzku, potem po szyi i po boku
klatki piersiowej. Jego ręce były duże i silne, ale za razem
bardzo gładkie.
Czułam jego żar bijący z centrum jego torsu.
Zapytał się, czy
możemy pójść dalej, czy mamy na tym zakończyć. Ewidentnie
chciał więcej. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam się w
jego piękne, niebieskie oczy, znajdujące się niemal 20 centymetrów
od mojej twarzy. Wstał i z szafki wyjął paczkę kondomów. Jejku,
czułam się taka podniecona tym, że to właśnie z Tomkiem mam
spędzić swój Pierwszy raz. Był taki przystojny, na dodatek znamy
się od małego. Leżałam ciągle w tej samej pozycji, tylko, że
teraz zakrywałam swoje oczy. Przypomniała mi się dyskoteka
szkolna, kiedy po raz pierwszy zatańczyłam wolnego z Danielem. Było
w prost magicznie. Gwiazdy na niebie tego wieczoru świeciły tak
pięknie, że nie mogłam się napatrzeć.
Tomek
zapytał się o coś, ale nie dosłyszałam. W głowie miałam tylko
migocące gwiazdy i pełnię Księżyca. Widziałam małe tańczące
baletnice wśród tych gwiazd. Chciały zejść na Ziemię, ale były
uwięzione na zawsze w gwiazdach...
Obudziłam się w
jego łóżku, sama w pokoju. Moje ubrania leżały ułożone na
komodzie obok łóżka. Nie mogłam określić, czy to ranek, czy
wieczór, bo okno w sypialni było zasłonięte zasłoną. Odsłoniłam
je, był ranek. Jasne światło słońca niemal oślepiały i
zapełniły cały pokój jasnością. Sypialnia była z widokiem na
parking za jego kamienicą. Wtem przychodzi do pokoju Tomek i zastaje
mnie stojącą w samej bieliźnie pod oknem. Był już ubrany w to
samo, co wczoraj wieczorem.
-Dzień doberek
piękna.
Jego uśmiech mnie onieśmielił.
-Cześć.
Zaczęłam
sobie przypominać, co zaszło ostatniej nocy. Pamiętam tylko, jak
całowaliśmy się w łóżku i wtedy pewnie już zasnęłam. Nie
byłam tego w stu procentach pewna.
-Czy ty...znaczy, my...
-Wczoraj...tutaj?
Spojrzał znacząco na mnie i na łózko.
-A nie, nie. Od razu
zasnęłaś, chociaż ja byłem gotowy na więcej!
Nadal stał w
drzwiach patrząc na mnie. Zaczęłam ubierać się w moje ubrania,
które zostały przez kogoś złożone.
-A te to ja Ci złożyłem
dzisiaj rano.
Czyli już jest południe?
-Która jest
godzina?
Zapytałam nerwowo. Włączył swój telefon.
-Jest kwadrans po
dwunastej.
A dzisiaj jest przecież poniedziałek! Czemu nie
poszedł do szkoły?
-Ojej, muszę już
iść...
Zbierałam swoje rzeczy w pośpiechu.
-Nie! Czekaj, zostań
chociaż na chwilę. Muszę Ci coś...powiedzieć.
Zapał mnie za
rękę.
-Emilka,
wiesz...od zawsze mi się podobałaś.
Wyznał. Nie mogłam
uwierzyć w to, co mówił.
- Od momentu, kiedy się poznaliśmy
wtedy na trzepaku, wiedziałem, że kiedyś będziemy razem.
-Oh, Tomek...
Nie
wiedziałam co mu powiedzieć.
-A wczorajsza noc
właśnie mi to przypomniała. Przypomniał mi to, jacy kiedyś
byliśmy wspaniali. Chcę, żebyś została ze mną jak najdłużej,
jak się da.
Tomek też od zawsze mi się strasznie podobał. Nie
raz wyobrażałam sobie, jak to by było, gdyby był moim chłopakiem.
-Ale jak? Przecież
mamy szkołę, rodzinę...
-Właśnie ja nie
mam rodziny. Znaczy chwilowo - moja mama wyjechała do Niemiec, a
tata nas zostawił parę lat temu.
-Przykro mi.
Przytuliłam go.
-Dlatego mieszkam
sam w tym mieszkaniu. Mama wróci dopiero na święta, dlatego możesz
śmiało u mnie zostać na tyle, ile chcesz.
Ciekawe, czy mama
zauważyła, że mnie nie ma w domu...
- A do szkoły już nie opłaca
się chodzić.
Uwierzyłam w każde jego słowo. Był wspaniały w
każdym calu.
-Proszę Cię, chociaż na parę dni.
-Dobrze, ale muszę
powiedzieć mamie, gdzie się znajduję, bo inaczej...
-Nie! Nie możesz.
Powiedz jej, że... wyjechałaś na wycieczkę klasową na tydzień w
Bieszczady.
Przerwał mi w połowie zdania.Moja mama pewnie i tak tego nie zauważy.
-Dobrze, ale pójdę
do domu i wezmę jeszcze parę rzeczy.
-Nie! Nie możesz
stąd wyjść!
-Czemu?
-Bo...jesteś... przeziębiona, i nie, chcę, żebyś przeze mnie zachorowała.
Rzeczywiście czułam się inaczej, może to przez wysoką
temperaturę.
Postanowiłam na
parę dni u niego zostać, bo przecież mieszkał sam w tym
mieszkaniu, a poprosił mnie tak ładnie. Ubrałam się i poszłam
ogarnąć się do jego łazienki, która przesiąkła dymem
papierosowym, tak jak wszystko inne w tym mieszkaniu. U mnie w domu
nikt nie pali ze względu małych dzieci. Myjąc zęby jedyną
dostępną szczoteczką Tomek obejmuje mnie wokół talii i przygląda
się nam w lustrze nad zlewem.
-Mam dla ciebie
niespodziankę.
Uśmiechnął się i szybko poszedł do kuchni. Gdy
niedbale wyszczotkowałam zęby poszłam za nim do kuchni. Stał
oparty o lodówkę i zasłaniał sobą niespodziankę trzymając ją
w ręku. Była to strzykawka napełniona jakąś dziwną substancją.
Przeraziło mnie to. Po co miał mi dać strzykawkę? Czy to jakiś
innowacyjny lek na przeziębienie?
-Proszę. To
substancja na polepszenie...wszystkiego. Zobaczysz, będziesz zdrowa
jak ryba.
-Ale jestem tylko
przeziębiona i nie potrzebuje żadnych antybiotyków.
-Mówiłem kiedyś,
że moja mama jest farmaceutką? Dlatego wyjechała do Niemiec, bo
jej firma pracuje nad nowoczesnym lekiem, który poprawi jakość
życia. To jest właśnie prototyp. Spokojnie – nie jesteś
pierwsza, która to próbuje.
-Okej...skoro tak
mówisz.
Na początku nie byłam zbyt przekonana do tego pomysłu.
Działał w dobrej wierze, chciał, żebym wyzdrowiała.
Na
moją zgodę bardzo się ucieszył i kazał mi usiąść, żeby
łatwiej mu było wprowadzić we mnie lek. Odsłoniłam rękaw
koszulki, jak nakazał, i poczułam lekkie ukłucie w ramieniu.
Odwróciłam wzrok w drugą stronę, bo robi mi się słabo, gdy
patrze na strzykawki w akcji. Chłopak stał nade mną i z wysoką
precyzją starał się wstrzyknąć jak należy.
-Zobaczysz, to
będzie lek, który zmieni świat! Będziesz jeszcze błagać mnie o
więcej.
Po chwili zaczęło
mi się kręcić w głowie. Czułam się słabo i traciłam poczucie
równowagi. Tomek usiadł naprzeciwko mnie i nic nie mówił, tylko
się uśmiechał. Co parę sekund miałam jasne przebłyski i ciemne
plamy, jakby kleksy. Potem zamiast normalnej wizji przed oczami miał
zwidy i kolory mi się mieszały. Myślałam, że znalazłam się w
kolorowym kalejdoskopie. Rzeczywiście, czułam się wspaniale. Nic
mi już nie dolegało. Nie myślałam o żadnych problemach w szkole,
w domu. Myślałam tylko o tym, żeby zostać z Tomkiem na zawsze. On
był taki wspaniały.
I tak codziennie
przez następne 12 dni.
Miałam u niego zostać tylko na parę dni,
ale tak się zżyliśmy się, że nie mogłam się od niego oderwać.
Codziennie podawał mi tą magiczną substancję, po której
lądowałam w raju, aż do 23 grudnia.
Tomek zorganizował kolejną domówkę u siebie w mieszkaniu, gdzie przebywałam przez ten cały czas. Przyszli ci sami ludzie co ostatnio, nawet pamiętałam ich imiona. Miło spędzaliśmy czas, tym razem nie graliśmy w Monopoly, ale w kultową grę przy użyciu tylko pustej butelki i garstki osób. Po paru piwach wszyscy się śmiali i było wesoło. Była już po godzinie 21. Graliśmy tylko i wyłącznie na wyzwania. Na mnie wypadło sztachnąć się nieznajomą substancją nosem. Był to biały proszek o bezwonnym zapachu. Po chwili całkowicie odpłynęłam. Wszyscy dookoła dalej się śmiali i rozmawiali, jakbym w ogóle tam nie była.
Okazało się, że byłam
już nieprzytomna. Tomek spanikował. Nigdy w życiu się z czymś
takim nie spotkał. Bartek, jeden z gości, zadzwonił po pogotowie.
Był to zły pomysł według Tomka, bo to oznaczało, że to przez
niego jestem nieprzytomna. Spakował wszystkie swoje zapasy do torby
i wyrzucił za okno pod śmietnik i wraz ze wszystkimi uciekli gdzie pieprz
rośnie, aby nie dać się złapać. A ja ciągle leżałam na tej
twardej, nagiej podłodze i nie byłam świadoma, co się dzieje.
Obudziłam się w
szpitalnym łóżku w pustej sali. Cała aparatura i przynajmniej z
trzy przeźroczyste rurki były do mnie przypięte. Miałam na sobie
założoną czerwoną opaskę pacjenta, co oznaczało, że jestem w
pilnej potrzebie, czyli lekarz lub pielęgniarka w każdej chwili
może do mnie przyjść. Chciałam jak najszybciej wrócić do Tomka
i jego znajomych. Zaczęłam myśleć, co takiego zrobiłam pod
wpływem tego narkotyku, że się tu znalazłam. Szybko odpięłam
rurki i zdjęłam opaskę i zostawiłam na parapecie i wyszłam przez
okno, bo na szczęście pokój znajdował się na parterze. Ubrana w
tylko krótką spódniczkę i białą koszulkę biegłam przez
podwórze, żeby nikt mnie nie zauważył. Było całkowicie ciemno,
świąteczne ozdoby były wywieszone po ulicach miasta. Spanikowałam.
Ciągle kręciło mi się w głowie. Traciłam zmysł orientacji w
terenie. Na szczęście blisko była plaża, więc bez problemu się
tam udałam. Nikogo już nie było na ulicach. Sama bez butów bałam
się przyszłości.
Co moja mama powie na to wszystko?
Co ja ze sobą
robiłam przez ten czas?
Co ze szkołą?
Czemu nie byłam w szkole
ostatnio?
Usiadłam pod drzewem i oglądałam spokojną wodę przede
mną. Patrzyłam na pięknie migoczące gwiazdy i pytałam się ich
co dalej. Straciłam już wszelką nadzieję.
Gdzie jest Tomek?
Dlaczego mnie zostawił i dlaczego wylądowałam w szpitalu?
Po chwili ktoś
parę metrów przede mną siada przy innym drzewie i też spogląda
na gwiazdy. Pomyślałam, że już nigdy nie będę utrzymywać
kontaktów z ludźmi, bo straciłam do nich zaufanie. Jego oczy
ładnie pobłyskiwały pod blaskiem gwiazd. Może po prostu jemu łzy
popłynęły do oczu. Rzeczywiście zaczął płakać i szlochać.
Był to najbardziej dobitny płacz jaki w życiu słyszałam.
Naprawdę płakał. Może go dziewczyna rzuciła, albo ktoś mu
bliski umarł...
Chwila, to przecież Daniel!
Poznałam go po jego
kurtce i ładnych, blond włosach i po tym, jak patrzył w gwiazdy.
Pamiętam jak na szkolnej dyskotece były tak samo nieogarnięte jak
teraz. Dlaczego płakał? Może tęsknił za mną? Pamiętam, jak
bardzo chciał mnie zobaczyć i porozmawiać w szkole. Przez jakiś
czas się nie widzieliśmy. Chwila, przez ile dni byłam nieobecna w
szkole? Pamiętam tylko imprezę u Tomka, grę w Monopoly, potem
chyba przenocowałam u niego raz i znowu była impreza. Mam na sobie
te same ubrania, które miałam na sobie na imprezie. Czyli jeden
dzień się nie widzieliśmy, a on już od razu tęsknił? Nie,
niemożliwe.
Zaczął co raz
głośniej płakać, prawie na cały głos. Co miałam zrobić?
Przecież nie będę tu marznąć całą noc! Bałam się sama wracać
do domu w tym stroju i to jeszcze w nocy. Cicho wstałam i podeszłam
najciszej jak się da, bo nie chciałam go przestraszyć. Trochę mi
się nie udało, bo mnie usłyszał i wstał.
Komentarze
Prześlij komentarz