10. Gdzie jest Tomek?

 
   Wracając oczami wyobraźni do dnia po wspaniałej dyskotece szkolnej, po lekcjach poszłam jak zwykle do szatni po kurtkę, usłyszałam, jak ktoś rozmawia dwa rzędy szafek przede mną. Po chwili się zorientowałam, że to Daniel, z którym parę lekcji temu miałam angielski, rozmawiający z Michałem. W tedy był taki dziwnie miły do mnie. Ja nie chciałam, żeby to, co zaszło pomiędzy nami było widoczne dla innych w klasie, dlatego nie za bardzo odwzajemniałam jego uczuć. 

Usłyszałam, jak rozmawiali ogólnie o dziewczynach, o tym, że mój Daniel chciał mnie tylko „zaliczyć”. Nie mogłam w to uwierzyć! Michał jeszcze poradził mu, żeby nie zapomniał wziąć gumek. Momentalnie zrobiło mi się przykro i zaczęłam płakać. Od razu wybiegłam z szatni na zewnątrz. Musiałam jakoś opanować wszystkie emocje buzujące we mnie. Przypomniałam sobie też, że akurat, że poprzedniego wieczoru umówiłam się z moim byłym przyjacielem Tomkiem na spotkanie w parku po lekcjach, więc od razu udałam się tam.

Z daleka go dostrzegłam, jak palił na ławce przy nieczynnej już fontannie. Ocierając ostatnie łzy z oczu podeszłam i usiadłam koło niego.

-Cześć. 

Powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.

-No cześć. Co Ci się stało? Jesteś cała czerwona! 

Wyrzucając swojego papierosa do kosza, popatrzył się na mnie dużymi oczami.

-A nic, tylko właśnie dowiedziałam się, że chłopak, który mi się podobał chciał mnie tylko zaliczyć.
-Ale z niego palant. Wiesz, że ja bym ci tak nigdy nie zrobił? 

Ujął mnie za moją rękę. Miał bardzo ciepłe ręce.

-Oh, dzięki. Zatem dobry z ciebie kolega.
-Dla Ciebie mogę być kimś więcej, niż kolegą. 

Puścił mi oczko. Jego niebieskie oczy były bardzo wyraźne, a jego źrenice były nienaturalnie powiększone. 

- A tak a propos, to urządzam u siebie małą imprezę dla naszych starych kumpli z trzepaka. Pamiętasz Jacka, Amelkę, Tysia i Rudego? Po mojej przeprowadzce jeszcze utrzymuję z nimi kontakty. 

Rzeczywiście ich pamiętam, ale oni też się gdzieś tam przeprowadzili, a ja z nich wszystkich zostałam sama na moim osiedlu.

-No jasne, wpadnę. O której?
-O 21:00, myślę, że dla Ciebie nie będzie za późno. 

Widział mnie jak sama wracałam po północy do domu.

-Nie, skąd. A, gdzie teraz mieszkasz?
-Na Słowackiego 2/33, na parterze. Wchodzi się przy Żabce.
-A okej.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o szkole i o wspólnym dzieciństwie, aż w pewnym momencie zadzwonił jego telefon od kumpla. Przeprosił mnie i się pożegnał, bo jego kumpel go pilnie go wzywa. W parku o tej godzinie było mało osób spacerujących po ścieżce, a kaczki wszędzie szukały pokarmu. Myślałam o tej imprezie u Tomka. Byłam ciekawa, dlaczego zaczynała się tak późno, i to jeszcze w niedzielę, dzień przed szkołą? Coś było nie tak...

Gdy wróciłam do domu, Jacek i Małgosia już siedziały przy stole i grzecznie jadły obiad, gdy mama kroiła coś w naszej małej kuchni. Przywitałam się, mama jak zwykle nie zapyta się jak inne matki „Jak tam w szkole?”, tylko dalej kroiła. Nie byłam głodna, dlatego bez słowa wyjęłam z lodówki tylko miękkie, stare jabłko i poszłam do swojego pokoju i odrabiałam lekcje.

W niedzielę wieczorem stanęłam przed szafką z ubraniami i zastanawiałam się, co ubrać na tę „imprezę”. Nie założę jeansów, bo będzie za bardzo wygodnie, ale za to czarna spódniczka będzie w sam raz. Do tego założyłam jakąś białą koszulkę i spięłam włosy w wysoki kucyk. Mama poszła akurat wtedy szybko do sklepu po chleb i mleko, więc nie pożegnałam się z nią, tylko bez słowa wyszłam z mieszkania. Trochę nawet bałam się jej powiedzieć dokąd się wybieram, a rodzeństwo i tak już szła spać.

Ulica Słowackiego była prawie, że na drugim końcu miasta, dlatego wzięłam autobus na jego osiedle. Ulica ta nie była jakaś bardzo ładna, jak np. w centrum miasta. Znajdowało się przy niej parę domków jednorodzinnych, parę bloków, a on mieszkał w kamienicy nad sklepem „Żabka”. Weszłam do klatki i zadzwoniłam do mieszkania numer 2. Z jego mieszkania grała ciężka muzyka rock. Nikt nie odbiera. Zdzwoniłam drugi raz. Nadal zero odzewu. To zapukałam. Po chwili drzwi otwiera jakaś dziewczyna, którą nigdy w życiu nie widziałam. Musiała wcześniej trochę wypić, bo ledwo trzymała się na własnych nogach. Była starsza ode mnie i wyższa, bo miała na sobie wysokie koturny. Była ubrana bardziej jak chłopak, niż dziewczyna i na dodatek miała krótko obcięte blond włosy.
-Ty...przyszłaś do Tomasza? 

Zapytała kpiąco.

-Tak, nie wpuścisz mnie?
-Dobra, wchodź. - nie była zbyt ucieszona tą decyzją.

Jego mieszkanie w środku było dość ubogie w umeblowaniu, same najpotrzebniejsze rzeczy: stół, krzesła, wąski blat kuchenny, mała lodówka i piekarnik, duża kanapa i telewizor. W środku pachniało dymem papierosowym i tanim odświeżaczem powietrza. Dużo osób przyszło na tę imprezę, większość była rozproszona po mieszkaniu, nawet siedzieli w łazience i palili. Nie znałam nikogo w tym mieszkaniu. Czyżby nasi starzy kumple z podwórka aż tak się zmienili? Rozejrzałam się po mieszkaniu, żeby przywitać się z Tomkiem. Znalazłam go w sypialni, gdzie z grupką dziewczyn grał w butelkę. One wszystkie były starsze ode mnie, ubrane w skąpe ubrania. Pewnie się z tego widoku bardzo cieszył. Zapukałam do drzwi, bo byli bardzo przejęci grą. Tomek z papierosem w ustach wstał i przywitał się ze mną oraz przedstawił mnie tym dziewczynom jako dawna przyjaciółka z podwórka. Wszystkie zlustrowały mnie wzrokiem, bo jako jedyna w tym mieszkaniu nie miałam wyciętego dekoltu i 10-centymetrowych obcasów. Nie chciałam z nimi grać, bo były by zbyt niezręcznie, dlatego przecisnęłam się do kuchni i z małej lodówki wyciągnęłam butelkę coca-coli, bo to jedyny napój, który nie był alkoholem. Usiadłam na krześle w salonie i przyglądałam się jak dwójka chłopaków uczy się, jak palić papierosy.

Oprócz Tomka nie znałam tu nikogo. Czułam się tu obco, chciałam już wracać do domu, bo nie były to moje klimaty. Po kwadransie patrzenia w kółko wzajemnej adoracji, do którego nie należałam stwierdziłam, że już sobie pójdę. Postawiłam moją butelkę na stoliku, obok pustych już butelek wódki i piwa. Wstając poczułam kogoś dłonie na moim barku, które nie chciały, żebym sobie szła. 

To był Tomek, który bawił się przednio. Zapytał się mnie, dlaczego jestem taka smutna. Odpowiedziałam mu, że nikogo tu nie znam i wolę już iść do domu. W tym momencie oczy mu się zapaliły i powiedział, że nie po to mnie zapraszał, żebym sobie szła po pięciu minutach. Minęło już stanowczo więcej niż 5 minut. Poszedł szybko do pokoju obok i przyniósł grę planszową Monopoly i zebrał garstkę ludzi, w tym mnie, do grania. Położył ją na podłodze w salonie, tuż pod oknem. Przedstawił mnie wszystkim i przeprosił, bo w sypialni czekały na niego dziewczyny. Zanim zniknął, jeszcze szybko podszedł do stolika, bo szukał swojego piwa. Miło z jego strony, że mnie zaprosił na tę imprezę, ale naprawdę nie chciałam poznawać tych ludzi i robiłam się śpiąca. Z resztą, jutro jest szkoła.

Gra toczyła się szybko, zanim się obejrzałam miałam nad wszystkimi przewagę. Może dlatego, że wszyscy gracze byli pod wpływem alkoholu. Nigdy nie grałam w tą grę, a ogrywałam wszystkich. W trakcie podeszłam znowu do stolika i dokończyłam swoją colę. Smakowała jakoś dziwnie, ale to pewnie dlatego, że została odgazowana. Kontynuowałam grę z nieznajomymi nastolatkami. Po chwili zaczynałam już kojarzyć parę osób, ale nikt nie był z mojego rocznika. Chyba z Tomkiem byliśmy tu najmłodsi. W każdym razie z łatwością wygrałam w Monopoly. Pod koniec został tylko jeden gracz, Grzesiek, bo dziewczyna o imieniu Asia poszła do łazienki i nadal nie wróciła, Lucek zaczął całować się z Andżeliką, która nawet nie grała z nami, a Marysia zasnęła na kanapie.

Po jakimś czasie poczułam się...inaczej. Nie wiem, co było tego przyczyną. Może nadmiar dymu unoszącego się w powietrzu, albo mieszkanie było pochłonięte grzybem, na który mogłam mieć alergię. Serce zaczęło mi szybciej bić, jakby chciało się wyrwać z moich żeber. Poczułam nagły przypływ adrenaliny i zachciało mi się tańczyć. Tak po prostu. Ktoś włączył z komórki szybką piosenkę, której nie znałam. Skakałam, obracałam się. W końcu rozpuściłam włosy z kucyka i wymachiwałam włosami we wszystkie strony. Wszystko wydawało się dziać tak szybko. Tomek przyszedł cały obcałowany czerwoną szminką i też zaczął tańczyć ze mną. Marysia, ta co zasnęła, zaczęła narzekać, że nie może przez nas spać. Wraz z Tomkiem wykrzykiwaliśmy na całe gardło znaną piosenkę i skakaliśmy na kanapie w jej rytm (oczywiście uważając na koleżankę). Czułam się taka wolna i szczęśliwa. Tomek objął mnie wokół talii i powiedział, że nie powinnam tak szaleć. Odpowiedziałam mu, że już taka jestem i nie zmieni mnie, po czym raptownie pocałowałam go w usta, obejmując jego gorącą szyję. Chłopak szybko zaczaił o co chodzi i też zaczął całować. Miał takie gładkie i wilgotne usta, które smakowały jak papierosy. Myślałam przez chwilę, że całowałam się z papierosem, a nie z chłopakiem. Teraz rękę, którą mnie objął wokół tali przesunął niżej na moje pośladki. Nawet mi się to podobało, ale odruchowo musiałam przestać całowanie i przesunąć jego rękę tam, gdzie powinna się znaleźć.

Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni, gdzie wcześniej grał w butelkę z tymi dziewczynami. Leżeliśmy na jego łóżku, na cienkim materacu, i nadal się całowaliśmy. Nigdy wcześniej się nie całowałam, ale był to najlepszy pocałunek, jaki kiedykolwiek doświadczyłam. Zdjął z siebie koszulkę i widziałam jego umięśniony tors. Potem była moja kolej i zdjęłam z siebie swoją koszulkę, ale nie stanik. Było mi tak gorąco, że chciałam z siebie zrzucić kolejną warstwę ubrania, ale przecież już nie miałam żadnej na sobie. Serce jeszcze szybciej zaczęło bić. Delikatnie gładził mnie po policzku, potem po szyi i po boku klatki piersiowej. Jego ręce były duże i silne, ale za razem bardzo gładkie. 

Czułam jego żar bijący z centrum jego torsu.

Zapytał się, czy możemy pójść dalej, czy mamy na tym zakończyć. Ewidentnie chciał więcej. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam się w jego piękne, niebieskie oczy, znajdujące się niemal 20 centymetrów od mojej twarzy. Wstał i z szafki wyjął paczkę kondomów. Jejku, czułam się taka podniecona tym, że to właśnie z Tomkiem mam spędzić swój Pierwszy raz. Był taki przystojny, na dodatek znamy się od małego. Leżałam ciągle w tej samej pozycji, tylko, że teraz zakrywałam swoje oczy. Przypomniała mi się dyskoteka szkolna, kiedy po raz pierwszy zatańczyłam wolnego z Danielem. Było w prost magicznie. Gwiazdy na niebie tego wieczoru świeciły tak pięknie, że nie mogłam się napatrzeć.

Tomek zapytał się o coś, ale nie dosłyszałam. W głowie miałam tylko migocące gwiazdy i pełnię Księżyca. Widziałam małe tańczące baletnice wśród tych gwiazd. Chciały zejść na Ziemię, ale były uwięzione na zawsze w gwiazdach...

Obudziłam się w jego łóżku, sama w pokoju. Moje ubrania leżały ułożone na komodzie obok łóżka. Nie mogłam określić, czy to ranek, czy wieczór, bo okno w sypialni było zasłonięte zasłoną. Odsłoniłam je, był ranek. Jasne światło słońca niemal oślepiały i zapełniły cały pokój jasnością. Sypialnia była z widokiem na parking za jego kamienicą. Wtem przychodzi do pokoju Tomek i zastaje mnie stojącą w samej bieliźnie pod oknem. Był już ubrany w to samo, co wczoraj wieczorem.
-Dzień doberek piękna. 

Jego uśmiech mnie onieśmielił.

-Cześć. 

Zaczęłam sobie przypominać, co zaszło ostatniej nocy. Pamiętam tylko, jak całowaliśmy się w łóżku i wtedy pewnie już zasnęłam. Nie byłam tego w stu procentach pewna. 

-Czy ty...znaczy, my...
-Wczoraj...tutaj?

Spojrzał znacząco na mnie i na łózko. 

-A nie, nie. Od razu zasnęłaś, chociaż ja byłem gotowy na więcej! 

Nadal stał w drzwiach patrząc na mnie. Zaczęłam ubierać się w moje ubrania, które zostały przez kogoś złożone. 

-A te to ja Ci złożyłem dzisiaj rano.

Czyli już jest południe?

-Która jest godzina? 

Zapytałam nerwowo. Włączył swój telefon.

-Jest kwadrans po dwunastej.

A dzisiaj jest przecież poniedziałek! Czemu nie poszedł do szkoły?

-Ojej, muszę już iść... 

Zbierałam swoje rzeczy w pośpiechu.

-Nie! Czekaj, zostań chociaż na chwilę. Muszę Ci coś...powiedzieć. 

Zapał mnie za rękę.

-Emilka, wiesz...od zawsze mi się podobałaś. 

Wyznał. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. 

- Od momentu, kiedy się poznaliśmy wtedy na trzepaku, wiedziałem, że kiedyś będziemy razem.
-Oh, Tomek...

Nie wiedziałam co mu powiedzieć.

-A wczorajsza noc właśnie mi to przypomniała. Przypomniał mi to, jacy kiedyś byliśmy wspaniali. Chcę, żebyś została ze mną jak najdłużej, jak się da.

Tomek też od zawsze mi się strasznie podobał. Nie raz wyobrażałam sobie, jak to by było, gdyby był moim chłopakiem.

-Ale jak? Przecież mamy szkołę, rodzinę...
-Właśnie ja nie mam rodziny. Znaczy chwilowo - moja mama wyjechała do Niemiec, a tata nas zostawił parę lat temu.
-Przykro mi. 

Przytuliłam go.

-Dlatego mieszkam sam w tym mieszkaniu. Mama wróci dopiero na święta, dlatego możesz śmiało u mnie zostać na tyle, ile chcesz. 

Ciekawe, czy mama zauważyła, że mnie nie ma w domu... 

- A do szkoły już nie opłaca się chodzić. 

Uwierzyłam w każde jego słowo. Był wspaniały w każdym calu.

-Proszę Cię, chociaż na parę dni.
-Dobrze, ale muszę powiedzieć mamie, gdzie się znajduję, bo inaczej... 
-Nie! Nie możesz. Powiedz jej, że... wyjechałaś na wycieczkę klasową na tydzień w Bieszczady. 

Przerwał mi w połowie zdania.Moja mama pewnie i tak tego nie zauważy.

-Dobrze, ale pójdę do domu i wezmę jeszcze parę rzeczy.
-Nie! Nie możesz stąd wyjść!
-Czemu?
-Bo...jesteś... przeziębiona, i nie, chcę, żebyś przeze mnie zachorowała. 

Rzeczywiście czułam się inaczej, może to przez wysoką temperaturę.

Postanowiłam na parę dni u niego zostać, bo przecież mieszkał sam w tym mieszkaniu, a poprosił mnie tak ładnie. Ubrałam się i poszłam ogarnąć się do jego łazienki, która przesiąkła dymem papierosowym, tak jak wszystko inne w tym mieszkaniu. U mnie w domu nikt nie pali ze względu małych dzieci. Myjąc zęby jedyną dostępną szczoteczką Tomek obejmuje mnie wokół talii i przygląda się nam w lustrze nad zlewem.

-Mam dla ciebie niespodziankę. 

Uśmiechnął się i szybko poszedł do kuchni. Gdy niedbale wyszczotkowałam zęby poszłam za nim do kuchni. Stał oparty o lodówkę i zasłaniał sobą niespodziankę trzymając ją w ręku. Była to strzykawka napełniona jakąś dziwną substancją. Przeraziło mnie to. Po co miał mi dać strzykawkę? Czy to jakiś innowacyjny lek na przeziębienie?

-Proszę. To substancja na polepszenie...wszystkiego. Zobaczysz, będziesz zdrowa jak ryba.
-Ale jestem tylko przeziębiona i nie potrzebuje żadnych antybiotyków.
-Mówiłem kiedyś, że moja mama jest farmaceutką? Dlatego wyjechała do Niemiec, bo jej firma pracuje nad nowoczesnym lekiem, który poprawi jakość życia. To jest właśnie prototyp. Spokojnie – nie jesteś pierwsza, która to próbuje.
-Okej...skoro tak mówisz. 

Na początku nie byłam zbyt przekonana do tego pomysłu. Działał w dobrej wierze, chciał, żebym wyzdrowiała.

Na moją zgodę bardzo się ucieszył i kazał mi usiąść, żeby łatwiej mu było wprowadzić we mnie lek. Odsłoniłam rękaw koszulki, jak nakazał, i poczułam lekkie ukłucie w ramieniu. Odwróciłam wzrok w drugą stronę, bo robi mi się słabo, gdy patrze na strzykawki w akcji. Chłopak stał nade mną i z wysoką precyzją starał się wstrzyknąć jak należy.

-Zobaczysz, to będzie lek, który zmieni świat! Będziesz jeszcze błagać mnie o więcej.

Po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam się słabo i traciłam poczucie równowagi. Tomek usiadł naprzeciwko mnie i nic nie mówił, tylko się uśmiechał. Co parę sekund miałam jasne przebłyski i ciemne plamy, jakby kleksy. Potem zamiast normalnej wizji przed oczami miał zwidy i kolory mi się mieszały. Myślałam, że znalazłam się w kolorowym kalejdoskopie. Rzeczywiście, czułam się wspaniale. Nic mi już nie dolegało. Nie myślałam o żadnych problemach w szkole, w domu. Myślałam tylko o tym, żeby zostać z Tomkiem na zawsze. On był taki wspaniały.

I tak codziennie przez następne 12 dni. 

Miałam u niego zostać tylko na parę dni, ale tak się zżyliśmy się, że nie mogłam się od niego oderwać. Codziennie podawał mi tą magiczną substancję, po której lądowałam w raju, aż do 23 grudnia.

Tomek zorganizował kolejną domówkę u siebie w mieszkaniu, gdzie przebywałam przez ten cały czas. Przyszli ci sami ludzie co ostatnio, nawet pamiętałam ich imiona. Miło spędzaliśmy czas, tym razem nie graliśmy w Monopoly, ale w kultową grę przy użyciu tylko pustej butelki i garstki osób. Po paru piwach wszyscy się śmiali i było wesoło. Była już po godzinie 21. Graliśmy tylko i wyłącznie na wyzwania. Na mnie wypadło sztachnąć się nieznajomą substancją nosem. Był to biały proszek o bezwonnym zapachu. Po chwili całkowicie odpłynęłam. Wszyscy dookoła dalej się śmiali i rozmawiali, jakbym w ogóle tam nie była. 

Okazało się, że byłam już nieprzytomna. Tomek spanikował. Nigdy w życiu się z czymś takim nie spotkał. Bartek, jeden z gości, zadzwonił po pogotowie. Był to zły pomysł według Tomka, bo to oznaczało, że to przez niego jestem nieprzytomna. Spakował wszystkie swoje zapasy do torby i wyrzucił za okno pod śmietnik i wraz ze wszystkimi uciekli gdzie pieprz rośnie, aby nie dać się złapać. A ja ciągle leżałam na tej twardej, nagiej podłodze i nie byłam świadoma, co się dzieje.

Obudziłam się w szpitalnym łóżku w pustej sali. Cała aparatura i przynajmniej z trzy przeźroczyste rurki były do mnie przypięte. Miałam na sobie założoną czerwoną opaskę pacjenta, co oznaczało, że jestem w pilnej potrzebie, czyli lekarz lub pielęgniarka w każdej chwili może do mnie przyjść. Chciałam jak najszybciej wrócić do Tomka i jego znajomych. Zaczęłam myśleć, co takiego zrobiłam pod wpływem tego narkotyku, że się tu znalazłam. Szybko odpięłam rurki i zdjęłam opaskę i zostawiłam na parapecie i wyszłam przez okno, bo na szczęście pokój znajdował się na parterze. Ubrana w tylko krótką spódniczkę i białą koszulkę biegłam przez podwórze, żeby nikt mnie nie zauważył. Było całkowicie ciemno, świąteczne ozdoby były wywieszone po ulicach miasta. Spanikowałam. Ciągle kręciło mi się w głowie. Traciłam zmysł orientacji w terenie. Na szczęście blisko była plaża, więc bez problemu się tam udałam. Nikogo już nie było na ulicach. Sama bez butów bałam się przyszłości. 

Co moja mama powie na to wszystko? 

Co ja ze sobą robiłam przez ten czas? 

Co ze szkołą? 

Czemu nie byłam w szkole ostatnio? 

Usiadłam pod drzewem i oglądałam spokojną wodę przede mną. Patrzyłam na pięknie migoczące gwiazdy i pytałam się ich co dalej. Straciłam już wszelką nadzieję.

 Gdzie jest Tomek?

 Dlaczego mnie zostawił i dlaczego wylądowałam w szpitalu?

Po chwili ktoś parę metrów przede mną siada przy innym drzewie i też spogląda na gwiazdy. Pomyślałam, że już nigdy nie będę utrzymywać kontaktów z ludźmi, bo straciłam do nich zaufanie. Jego oczy ładnie pobłyskiwały pod blaskiem gwiazd. Może po prostu jemu łzy popłynęły do oczu. Rzeczywiście zaczął płakać i szlochać. Był to najbardziej dobitny płacz jaki w życiu słyszałam. 

Naprawdę płakał. Może go dziewczyna rzuciła, albo ktoś mu bliski umarł... 

Chwila, to przecież Daniel! 

Poznałam go po jego kurtce i ładnych, blond włosach i po tym, jak patrzył w gwiazdy. Pamiętam jak na szkolnej dyskotece były tak samo nieogarnięte jak teraz. Dlaczego płakał? Może tęsknił za mną? Pamiętam, jak bardzo chciał mnie zobaczyć i porozmawiać w szkole. Przez jakiś czas się nie widzieliśmy. Chwila, przez ile dni byłam nieobecna w szkole? Pamiętam tylko imprezę u Tomka, grę w Monopoly, potem chyba przenocowałam u niego raz i znowu była impreza. Mam na sobie te same ubrania, które miałam na sobie na imprezie. Czyli jeden dzień się nie widzieliśmy, a on już od razu tęsknił? Nie, niemożliwe.


Zaczął co raz głośniej płakać, prawie na cały głos. Co miałam zrobić? Przecież nie będę tu marznąć całą noc! Bałam się sama wracać do domu w tym stroju i to jeszcze w nocy. Cicho wstałam i podeszłam najciszej jak się da, bo nie chciałam go przestraszyć. Trochę mi się nie udało, bo mnie usłyszał i wstał. 

Komentarze