4. Cześć i Siema!

   
   Był wtorkowy wieczór, kiedy zadzwoniła moja komórka. To znowu Weronika.
-Cześć! Co tam słychać?
-Hej, nie dużo. Właśnie robię biologię.
-To super, wiesz, że jutro szkolna dyskoteka...
-Nie jestem imprezowym człowiekiem.
-...i zabieram Ciebie.
-Nie chcę iść.
-Oj, bez Ciebie nie idę!
-Ale ja tam nie będę tańczyć! Jak zwykle będę podpierać ściany.
-Będzie fajnie, zobaczysz. A, i musimy ci znaleźć jakąś fajną kieckę, a włosy ci zrobię przed imprezą. Do zobaczenia!
-Pa. - Odłożyłam telefon na stolik przy łóżku.

Naprawdę nie chciałam iść na tą dyskotekę. Wolałabym już zostać w domu i dokończyć moją książkę. Po za tym ta muzyka na dyskotekach jest tak głośna, że zawsze boli mnie głowa. Na myśl tej dyskoteki z ciekawości zajrzałam do mojej komody z ubraniami, aby znaleźć jakąś ładną sukienkę. Niestety, jedyna, jaka się nadaje to czarna sukienka na wesele cioci Barbary jak miałam 10 lat. Poszłam więc do szafy mamy, ale tam nie ma za bardzo młodzieżowych ubrań.

W środę wybrałyśmy się na zakupy po jakąś kieckę dla nas. Oczywiście mnie nie stać na jakąkolwiek z centrum handlowego, w którym byłyśmy, dlatego Weronika mi pożyczy kasę. Co za wspaniała przyjaciółka. W jednym sklepie widziałam taka jedną granatową na ramiączka, ale nawet najmniejszy rozmiar był na mnie za duży. W następnym nic nie znalazłam, a Weronika kupiła sobie ładną, ciemno różową z falbanami. Bardzo mi się podobała, a na Weronice robiła wrażenie. W końcu poszłyśmy do trzeciego sklepu, a tam znalazłam chyba idealną dla mnie sukienkę – niebiesko-czarną, z brokatowymi falbankami. Idealnie podkreślała moje długie, szczupłe nogi i długą szyję. Przyjaciółka powiedziała, że nie jeden chłopak mógłby mnie pocałować, ale wiem, że tylko tak mówi. Pomyślałam wtedy o Tomku, jakby wyglądał obok mnie. Pewnie założyłby granatową koszulę i biały krawat, w całości pasujący do mnie. Chyba nigdy tak dobrze się nie bawiłam na zakupach.

Wracając z centrum handlowego w centrum miasta, przechodziłyśmy obok szkoły baletowej, do której od zawsze chciałam chodzić, ale nigdy nie było nas na to stać. Same baletki do baletu są drogie, a co dopiero kurs tańca! Po za tym, do niej chodzą dziewczynki od 6 lat, a ja mam już 16. Nie mam już szans na bycie zawodową tancerką. Jak byłam mała, zawsze wyobrażałam siebie tańczącą na wielkiej scenie pośród innych dziewczynek podczas baletu „Dziadka do orzechów” Czajkowskiego. Ah, ile bym dała, żeby moje marzenie się spełniło!


***

Właśnie skończyłem jeść kolację, gdy zadzwonił mój telefon. To Michał.
-Siema stary!
-Siema!
-Wiesz, że jutro jest impreza w szkole? 
-O, naprawdę? - Bylem zaskoczony. Jakoś nigdy specjalnie nie lubiłem szkolnych dyskotek.
-Tak, i w sumie pomyślałem o tobie, bo chcesz wyrwać tą Julkę, nie? Podobno idzie z paroma jej koleżankami. - Nie miałem zamiaru poderwania Julki, chociaż ciekawe, czy Emilka pójdzie. Znając mnie pewnie i tak podpierałbym ścianę.
-To super. O której?
-O 18:00. Mam nadzieję, że przyjdziesz.
-No jasne, że tak!
-Ok, to widzimy się jutro stary.

Rozłączyłem się. Podszedłem do swojej szafy i wyjąłem swoją najlepsza granatową koszulę, idealną na taką okazję. Pomyślałem wtedy o Emilce, jak będzie jutro wyglądać – o ile przyjdzie!

Komentarze