Emilka z trudem
opowiedziała mi tą długą historię. Wciąż strasznie trzęsła
się z zimna. Odruchowo zdjąłem z siebie moją kurtkę, założyłem
na jej plecy i objąłem ją moją ręką. Spojrzałem na jej oczy.
Mimo ciemnych worków pod zmęczonymi oczami, kryły się
piękna, pełna tajemnic głębia. Miała zaczerwienione oczy, prawie
już płakała, bo zrozumiała, że głupio postąpiła. Jej mały
nos i policzki były słodko zaczerwienione z zimna. Spojrzała na
mnie swoimi ciemno-zielonymi oczami. Patrząc w jej oczy, niebo
wydawało się mieć jeszcze więcej gwiazd, niż dotychczas.
Zauważyłem, że ma trochę piegów na nosie i policzkach, co mi się
strasznie podobało. Cała była cudowna. Ah, jak to dobrze być z
nią w ten piękny wieczór. Była tak samo piękna, jak podczas
naszego pierwszego wolnego tańca.
-Nawet nie chce
myśleć, co teraz ze sobą zrobić. Czuję się trochę...
zagubiona.
-Każdy czasem czuje
się zagubiony. Gdyby nie gwiazdy, nigdy bym Cię nie odnalazł.
Nasze spojrzenia się spotkały. Trochę się uśmiechnęła, ale był
to wymuszony uśmiech.
- Chcę ci powiedzieć, że według mnie
jesteś piękna, taka jaka jesteś.
-To nieprawda.
Mówisz tak, bo chcesz poprawić mi humor.
Odwróciła gwałtownie
głowę w drugą stronę.
-Ja naprawdę tak
uważam.
Poruszyłem jej ramię, które objąłem, aby spojrzała
na mnie, ale wciąż nie patrzyła na mnie. Nagle wstaje oburzona.
-Nie kłam! Nawet
mnie nie znasz. Nic o mnie nie wiesz!
Łzy naprawdę jej leciały z
oczu, mimo zamkniętych powiek. Płacząc zaczęła biec w stronę
lasu, a ja chciałem ją zatrzymać. Biegła na boso po zimnym piasku
i po nagich korzeniach drzew. Dogoniłem ją i zatrzymałem na skraju
lasu i plaży. Rękę znowu miała zimną, jak woda w jeziorze o tej
porze roku.
-Może i nie znam,
ale wiem, że masz w sobie wartość tylu gwiazd, ile dzisiaj jest
na niebie.
Powiedziałem patrząc głęboko w jej małe niebo
pełne gwiazd, po czym delikatnie pocałowałem ją delikatnie w jej
suche, drętwe od zimna usta. Przekazałem jej trochę mojego
ciepła, którego potrzebowała. Ręką objąłem jej nieuczesane włosy
a drugą dotknąłem jej zimnego policzka. Emilka pewnie nigdy się
nie całowała, bo stała jak słup soli i nie ruszała się. Tak
samo jak ja.
-Bo widzisz –
jestem łapaczem gwiazd i właśnie jedną złapałem.
Powiedziałem, a ona tylko się uśmiechnęła. Czułem, że
zrobiło się jej cieplej, nawet pojawił się u niej mały rumień
na policzku. Wziąłem ją za rękę i usiedliśmy na ławce i razem
oglądaliśmy gwiazdy.
***
Daniel jest
wspaniały! Z nim po raz pierwszy się całowałam. Tak czuło objął
moją głowę i delikatnie pocałował mnie. Było to o wiele lepsze
niż te wszystkie nieznane substancje, które Tomek mi podawał.
Czułam się przy nim bezpiecznie. Moje zimne ciało rozgrzało się
pod wpływem dotyku jego ust do moich. Usiedliśmy na ławce
niedaleko. Położyłam głowę na jego ramieniu a on znowu objął
mnie swoją ciepłą ręką. Przechodziły mi wszystkie myśli przez
głowę. Znowu zadałam sobie pytanie, dlaczego on tak płakał?
-Danielu, mogę ci
zadać parę pytań?
Spojrzałam głęboko w jego oczy.
-Jasne, pytaj o co
chcesz!
-Po pierwsze –
dlaczego tak płakałeś przed tym, jak przyszłam?
-Bo nie było Cię
już prawie miesiąc w szkole i powoli traciłem nadzieję na
zobaczenie ciebie.
Czule splótł jego dłoń w moją.
Prawie miesiąc nie
było mnie w szkole?! Myślałam, że to tylko jeden dzień! Tomek
mnie przetrzymał w swoim mieszkaniu od niedzieli.
-Jaki dziś dzień?
Zapytałam z przerażeniem. Kompletnie straciłam poczucie czasu. -
Spojrzał na swój srebrny zegarek.
-Jest... sobota.
Dokładnie kwadrans po północy, a co?
-Sobota którego?
-24, Wigilia Bożego
Narodzenia.
Z tego, co
pamiętam, to impreza była jeszcze w listopadzie, czyli przebywałam
u niego ponad 24 dni?Jak mógł mi tak zrobić?! Ale z niego dupek!
Jak mogłam być taka głupia, żeby dać się oślepić przez
takiego chłopaka! Od razu było widać, że to naciągacz ćpunów,
a nie chłopak, który chciał być kimś więcej niż tylko kolegą.
Codziennie rano podawał mi narkotyk, żeby jak najdłużej mnie
przetrzymać przy sobie. Ale po co ja mu byłam potrzebna? Dlaczego
akurat ja? Na dodatek dzisiaj jest Wigilia, a ja zapomniałam kupić
prezenty dla bliskich. Do moich oczu napłynęły łzy. Bezgłośnie
zaczęłam płakać.
- Co się stało?
Zobaczył jedną łzę
płynącą po moim rumianym policzku i jednym ruchem ją otarł
-Jestem głupia i
tyle.
Myślałam teraz tylko o tym, co powie mi moja własna matka,
gdy się dowie, gdzie byłam przez ten czas i że mój dawny
przyjaciel zrobił ze mnie ćpunkę.
Czy wylądowałam już na
pierwszej stronie gazety?
Mówili o mnie w wiadomościach?
-Fakt, mogłaś być
bardziej ostrożna, ale każdemu mogło się wydarzyć. Ważne, że
jesteś już cała i zdrowa.
Co do zdrowia psychicznego mam wiele
wątpliwości. Daniel przytulił mnie mocno do siebie, jakby nie
widział mnie ze całe wieczności!
-Dziękuję Ci.
Ja...ja chyba muszę już wracać do domu.
-No coś ty! Nigdzie
cię nie puszczę w takim stanie. Mogę się założyć, że od paru
dni nie brałaś prysznica, ani nie wyczesałaś włosów.
W sumie
miał racje...Moje ubrania i włosy miały w sobie dużo do życzenia.
- Mam pomysł. Przenocuję Cię u siebie, co ty na to? Akurat mam dla
Ciebie łóżko do spania, chodź.
Wstał z zimnego piasku i podał
mi rękę. Nie miałam wyboru. Mogłam zostać tu na plaży i
zamarznąć na śmierć albo jeszcze wrócić do domu, ale było by
to zbyt ryzykowne.
Daniel poprowadził mnie skrótem przez las do swojego dużego domu z widokiem na plażę. Była już po północy. Nie chciał wejść przez główne wejście, bo wszyscy by się zorientowali, dlatego wcześniej zostawił wysoką drabinę pod jego oknem, aby się wspiąć do jego pokoju od zewnątrz. Tak też zrobiliśmy. Wciąż trzęsłam się z zimna. Przerastała mnie myśl, że tylko krótka wspinaczka w górę dzieli mnie od ciepłego łóżka. Daniel ustawił ostrożnie drabinę pod oknem i zaczął się wspinać, po czym wysunął okno w górę, tak jak w amerykańskich filmach. Teraz przyszła moja kolej. Najpierw ręka, potem noga – powtarzałam sobie w myśli jak mantra, żeby się nie pomylić i nie spaść. Zawsze miałam lęk wysokości i lekką dyskoordynację, co mi utrudniło to zadanie. Jednak dałam radę i byłam już na ostatnim szczebelku, kiedy Daniel patrzył na mnie z dumą i miał ten zbójnicki uśmieszek, który mnie zawsze śmieszył.
Jesteśmy już w
środku jego pokoju. Był cały szary, z pomarańczowymi akcentami na
meblach. Na środku stało niezaścielone dwuosobowe łóżko. W jego
domu czułam się, jakby inaczej. Nigdy nie byłam w tak zadbanym i
nowoczesnym domu. Daniel włączył jedynie lampkę nocną w pokoju,
żeby mógł wyjąć materac dla mnie i pościel spod łóżka. W
połowie przestał, bo zobaczył, że nadal trzęsę się z zimna i
musi zaopatrzyć mnie w jakieś ubrania. Z szafy wyjął jedną swoją
koszulkę w kolorze burgundowym, która była za duża na mnie i
luźne szare spodenki dresowe. Na szczęście za jego pokojem była
oddzielna łazienka z prysznicem, która nie obudzi śpiących
rodziców.
-Masz tu ubrania i
idź się umyj pod prysznicem, w międzyczasie ja zaścielę ci
łóżko. Mydło, szampon i masz już pod prysznicem.
Szczoteczkę do zębów zaraz ci przyniosę.
Podał mi swoje ubrania z szafy oraz niebieski ręcznik i zaprowadził do łazienki.
Jego łazienka była
nie największa, cała w błękitnoszarych kafelkach i jednym małym
okienkiem, który był zasłonięty żaluzją. Zamknęłam się w
łazience. Czułam się wyobcowana myjąc się w obcym prysznicu.
Było to dziwne uczucie, gdyż w moim domu nie miałam prysznica.
Powoli dochodziłam już do siebie, zimno przestało mi doskwierać.
Fala ciepła przechodziła od stóp do głów, bo nawet w małej
łazience było ogrzewanie podłogowe. Rozglądałam się powoli
wokół pomieszczenia i równie powoli rozbierałam się. Jeszcze tak
niedawno temu naprawdę nie znosiłam swojego ciała. Teraz jakby
bardziej mi się podoba. W ogóle ubrania nigdy na mnie nie pasowały.
Teraz nie byłam szesnastolatką zamkniętą w ciele dwunastolatki,
bo miałam już trochę więcej kształtów. Moje włosy, mimo
kołtunów i brudu nadal mi się podobały, a moje oczy – z dnia na
dzień były co raz ciemniejsze, jakby ukrywały prze de mną jakąś
tajemnicę. Moje długie nogi nie były już patyczakowate –
również nabrały kobiecych kształtów.
Ciepły prysznic dodał mi
energii i moje ręce nabrały właściwego koloru. Pachniałam mydłem
o zapachu lawendy i według nakazom Daniela wzięłam trochę
drogiego szamponu przeciwłupieżowego o zapachu mięty. Czułam się
jak nowa. Wytarłam się czystym ręcznikiem i ubrałam podane mi
ubrania. Nie wiele różniły się od mojego codziennego stroju na
WF, tylko koszulka była bardziej dopasowana.
Wyszłam z łazienki
cała pachnąca i umyta. Zastałam Daniela siedzącego na swoim łóżku
z nową szczoteczką do zębów dla mnie.
-Proszę, to dla
Ciebie. Nie chciałem Ci przerywać w łazience...
-Oh, dzięki.
Podał mi szczoteczkę, po czym starannie umyłam zęby.
Ułożyłam się w
przeznaczonym dla mnie materacu położonym na jego podłodze w
pokoju. Jego kołdra i poduszka pachniały świeżym proszkiem do
prania, nie to, co u mnie...
Leżeliśmy już
jakiś czas w swoich łóżkach, ale nie spaliśmy jeszcze. Cały
czas przypominałam sobie cały miniony dzień.
Jak do tego doszło?
Dlaczego uciekłam ze szpitala?
W niektórych sprawach brakowało mi
odpowiedzi na pytania. Nagle zimno mi się zrobiło. Niby byłam
przykryta kołdrą, ale była ona zbyt cienka jak na zimę, a
ogrzewanie podłogowe nie pomagało. Od tych gwałtownych zmian
temperatur miałam zaburzone utrzymanie ciepła. Znowu trzęsłam się
z zimna i zaszczękały mi zęby. Daniel po chwili zapytał:
-Wszystko w
porządku? Nie zimno Ci?
-Zimno …
Zatroszczył się o mnie i wziął mnie do swojego łóżka pod swoją
kołdrę, gdzie było cieplej. Żeby na wszelki wypadek nie było
zimno otulił mnie jeszcze moją kołdrą. Leżeliśmy wtuleni w
siebie, a ciepło biło z jego piersi. Głowę miałam blisko jego
lewego ramienia, a prawą nogę lekko zarzuciłam na jego ciało.
Czułam się bezpiecznie i ciepło.
Komentarze
Prześlij komentarz