11. Nie zimno Ci?


  Emilka z trudem opowiedziała mi tą długą historię. Wciąż strasznie trzęsła się z zimna. Odruchowo zdjąłem z siebie moją kurtkę, założyłem na jej plecy i objąłem ją moją ręką. Spojrzałem na jej oczy. Mimo ciemnych worków pod zmęczonymi oczami, kryły się piękna, pełna tajemnic głębia. Miała zaczerwienione oczy, prawie już płakała, bo zrozumiała, że głupio postąpiła. Jej mały nos i policzki były słodko zaczerwienione z zimna. Spojrzała na mnie swoimi ciemno-zielonymi oczami. Patrząc w jej oczy, niebo wydawało się mieć jeszcze więcej gwiazd, niż dotychczas. Zauważyłem, że ma trochę piegów na nosie i policzkach, co mi się strasznie podobało. Cała była cudowna. Ah, jak to dobrze być z nią w ten piękny wieczór. Była tak samo piękna, jak podczas naszego pierwszego wolnego tańca.
-Nawet nie chce myśleć, co teraz ze sobą zrobić. Czuję się trochę... zagubiona.
-Każdy czasem czuje się zagubiony. Gdyby nie gwiazdy, nigdy bym Cię nie odnalazł.

Nasze spojrzenia się spotkały. Trochę się uśmiechnęła, ale był to wymuszony uśmiech. 

- Chcę ci powiedzieć, że według mnie jesteś piękna, taka jaka jesteś.
-To nieprawda. Mówisz tak, bo chcesz poprawić mi humor. 

Odwróciła gwałtownie głowę w drugą stronę.

-Ja naprawdę tak uważam. 

Poruszyłem jej ramię, które objąłem, aby spojrzała na mnie, ale wciąż nie patrzyła na mnie. Nagle wstaje oburzona.

-Nie kłam! Nawet mnie nie znasz. Nic o mnie nie wiesz!

Łzy naprawdę jej leciały z oczu, mimo zamkniętych powiek. Płacząc zaczęła biec w stronę lasu, a ja chciałem ją zatrzymać. Biegła na boso po zimnym piasku i po nagich korzeniach drzew. Dogoniłem ją i zatrzymałem na skraju lasu i plaży. Rękę znowu miała zimną, jak woda w jeziorze o tej porze roku.

-Może i nie znam, ale wiem, że masz w sobie wartość tylu gwiazd, ile dzisiaj jest na niebie.

Powiedziałem patrząc głęboko w jej małe niebo pełne gwiazd, po czym delikatnie pocałowałem ją delikatnie w jej suche, drętwe od zimna usta. Przekazałem jej trochę mojego ciepła, którego potrzebowała. Ręką objąłem jej nieuczesane włosy a drugą dotknąłem jej zimnego policzka. Emilka pewnie nigdy się nie całowała, bo stała jak słup soli i nie ruszała się. Tak samo jak ja.

-Bo widzisz – jestem łapaczem gwiazd i właśnie jedną złapałem.

Powiedziałem, a ona tylko się uśmiechnęła. Czułem, że zrobiło się jej cieplej, nawet pojawił się u niej mały rumień na policzku. Wziąłem ją za rękę i usiedliśmy na ławce i razem oglądaliśmy gwiazdy.

***

Daniel jest wspaniały! Z nim po raz pierwszy się całowałam. Tak czuło objął moją głowę i delikatnie pocałował mnie. Było to o wiele lepsze niż te wszystkie nieznane substancje, które Tomek mi podawał. Czułam się przy nim bezpiecznie. Moje zimne ciało rozgrzało się pod wpływem dotyku jego ust do moich. Usiedliśmy na ławce niedaleko. Położyłam głowę na jego ramieniu a on znowu objął mnie swoją ciepłą ręką. Przechodziły mi wszystkie myśli przez głowę. Znowu zadałam sobie pytanie, dlaczego on tak płakał?

-Danielu, mogę ci zadać parę pytań? 

Spojrzałam głęboko w jego oczy.

-Jasne, pytaj o co chcesz!
-Po pierwsze – dlaczego tak płakałeś przed tym, jak przyszłam?
-Bo nie było Cię już prawie miesiąc w szkole i powoli traciłem nadzieję na zobaczenie ciebie.

Czule splótł jego dłoń w moją.

Prawie miesiąc nie było mnie w szkole?! Myślałam, że to tylko jeden dzień! Tomek mnie przetrzymał w swoim mieszkaniu od niedzieli.

-Jaki dziś dzień? 

Zapytałam z przerażeniem. Kompletnie straciłam poczucie czasu. - Spojrzał na swój srebrny zegarek.

-Jest... sobota. Dokładnie kwadrans po północy, a co?
-Sobota którego?
-24, Wigilia Bożego Narodzenia.

Z tego, co pamiętam, to impreza była jeszcze w listopadzie, czyli przebywałam u niego ponad 24 dni?Jak mógł mi tak zrobić?! Ale z niego dupek! Jak mogłam być taka głupia, żeby dać się oślepić przez takiego chłopaka! Od razu było widać, że to naciągacz ćpunów, a nie chłopak, który chciał być kimś więcej niż tylko kolegą. Codziennie rano podawał mi narkotyk, żeby jak najdłużej mnie przetrzymać przy sobie. Ale po co ja mu byłam potrzebna? Dlaczego akurat ja? Na dodatek dzisiaj jest Wigilia, a ja zapomniałam kupić prezenty dla bliskich. Do moich oczu napłynęły łzy. Bezgłośnie zaczęłam płakać.

- Co się stało? 

Zobaczył jedną łzę płynącą po moim rumianym policzku i jednym ruchem ją otarł

-Jestem głupia i tyle. 

Myślałam teraz tylko o tym, co powie mi moja własna matka, gdy się dowie, gdzie byłam przez ten czas i że mój dawny przyjaciel zrobił ze mnie ćpunkę. 

Czy wylądowałam już na pierwszej stronie gazety?

 Mówili o mnie w wiadomościach?

-Fakt, mogłaś być bardziej ostrożna, ale każdemu mogło się wydarzyć. Ważne, że jesteś już cała i zdrowa.  

Co do zdrowia psychicznego mam wiele wątpliwości. Daniel przytulił mnie mocno do siebie, jakby nie widział mnie ze całe wieczności!

-Dziękuję Ci. Ja...ja chyba muszę już wracać do domu. 
-No coś ty! Nigdzie cię nie puszczę w takim stanie. Mogę się założyć, że od paru dni nie brałaś prysznica, ani nie wyczesałaś włosów. 

W sumie miał racje...Moje ubrania i włosy miały w sobie dużo do życzenia. 

- Mam pomysł. Przenocuję Cię u siebie, co ty na to? Akurat mam dla Ciebie łóżko do spania, chodź. 

Wstał z zimnego piasku i podał mi rękę. Nie miałam wyboru. Mogłam zostać tu na plaży i zamarznąć na śmierć albo jeszcze wrócić do domu, ale było by to zbyt ryzykowne.

Daniel poprowadził mnie skrótem przez las do swojego dużego domu z widokiem na plażę. Była już po północy. Nie chciał wejść przez główne wejście, bo wszyscy by się zorientowali, dlatego wcześniej zostawił wysoką drabinę pod jego oknem, aby się wspiąć do jego pokoju od zewnątrz. Tak też zrobiliśmy. Wciąż trzęsłam się z zimna. Przerastała mnie myśl, że tylko krótka wspinaczka w górę dzieli mnie od ciepłego łóżka. Daniel ustawił ostrożnie drabinę pod oknem i zaczął się wspinać, po czym wysunął okno w górę, tak jak w amerykańskich filmach. Teraz przyszła moja kolej. Najpierw ręka, potem noga – powtarzałam sobie w myśli jak mantra, żeby się nie pomylić i nie spaść. Zawsze miałam lęk wysokości i lekką dyskoordynację, co mi utrudniło to zadanie. Jednak dałam radę i byłam już na ostatnim szczebelku, kiedy Daniel patrzył na mnie z dumą i miał ten zbójnicki uśmieszek, który mnie zawsze śmieszył.

Jesteśmy już w środku jego pokoju. Był cały szary, z pomarańczowymi akcentami na meblach. Na środku stało niezaścielone dwuosobowe łóżko. W jego domu czułam się, jakby inaczej. Nigdy nie byłam w tak zadbanym i nowoczesnym domu. Daniel włączył jedynie lampkę nocną w pokoju, żeby mógł wyjąć materac dla mnie i pościel spod łóżka. W połowie przestał, bo zobaczył, że nadal trzęsę się z zimna i musi zaopatrzyć mnie w jakieś ubrania. Z szafy wyjął jedną swoją koszulkę w kolorze burgundowym, która była za duża na mnie i luźne szare spodenki dresowe. Na szczęście za jego pokojem była oddzielna łazienka z prysznicem, która nie obudzi śpiących rodziców.

-Masz tu ubrania i idź się umyj pod prysznicem, w międzyczasie ja zaścielę ci łóżko. Mydło, szampon i masz już pod prysznicem. Szczoteczkę do zębów zaraz ci przyniosę.

Podał mi swoje ubrania z szafy oraz niebieski ręcznik  i zaprowadził do łazienki.

Jego łazienka była nie największa, cała w błękitnoszarych kafelkach i jednym małym okienkiem, który był zasłonięty żaluzją. Zamknęłam się w łazience. Czułam się wyobcowana myjąc się w obcym prysznicu. Było to dziwne uczucie, gdyż w moim domu nie miałam prysznica. 

Powoli dochodziłam już do siebie, zimno przestało mi doskwierać. Fala ciepła przechodziła od stóp do głów, bo nawet w małej łazience było ogrzewanie podłogowe. Rozglądałam się powoli wokół pomieszczenia i równie powoli rozbierałam się. Jeszcze tak niedawno temu naprawdę nie znosiłam swojego ciała. Teraz jakby bardziej mi się podoba. W ogóle ubrania nigdy na mnie nie pasowały. Teraz nie byłam szesnastolatką zamkniętą w ciele dwunastolatki, bo miałam już trochę więcej kształtów. Moje włosy, mimo kołtunów i brudu nadal mi się podobały, a moje oczy – z dnia na dzień były co raz ciemniejsze, jakby ukrywały prze de mną jakąś tajemnicę. Moje długie nogi nie były już patyczakowate – również nabrały kobiecych kształtów. 

Ciepły prysznic dodał mi energii i moje ręce nabrały właściwego koloru. Pachniałam mydłem o zapachu lawendy i według nakazom Daniela wzięłam trochę drogiego szamponu przeciwłupieżowego o zapachu mięty. Czułam się jak nowa. Wytarłam się czystym ręcznikiem i ubrałam podane mi ubrania. Nie wiele różniły się od mojego codziennego stroju na WF, tylko koszulka była bardziej dopasowana.

Wyszłam z łazienki cała pachnąca i umyta. Zastałam Daniela siedzącego na swoim łóżku z nową szczoteczką do zębów dla mnie.

-Proszę, to dla Ciebie. Nie chciałem Ci przerywać w łazience...
-Oh, dzięki. 

Podał mi szczoteczkę, po czym starannie umyłam zęby.

Ułożyłam się w przeznaczonym dla mnie materacu położonym na jego podłodze w pokoju. Jego kołdra i poduszka pachniały świeżym proszkiem do prania, nie to, co u mnie...

Leżeliśmy już jakiś czas w swoich łóżkach, ale nie spaliśmy jeszcze. Cały czas przypominałam sobie cały miniony dzień. 

Jak do tego doszło?

 Dlaczego uciekłam ze szpitala? 

W niektórych sprawach brakowało mi odpowiedzi na pytania. Nagle zimno mi się zrobiło. Niby byłam przykryta kołdrą, ale była ona zbyt cienka jak na zimę, a ogrzewanie podłogowe nie pomagało. Od tych gwałtownych zmian temperatur miałam zaburzone utrzymanie ciepła. Znowu trzęsłam się z zimna i zaszczękały mi zęby. Daniel po chwili zapytał:

-Wszystko w porządku? Nie zimno Ci? 



-Zimno … 

Zatroszczył się o mnie i wziął mnie do swojego łóżka pod swoją kołdrę, gdzie było cieplej. Żeby na wszelki wypadek nie było zimno otulił mnie jeszcze moją kołdrą. Leżeliśmy wtuleni w siebie, a ciepło biło z jego piersi. Głowę miałam blisko jego lewego ramienia, a prawą nogę lekko zarzuciłam na jego ciało. Czułam się bezpiecznie i ciepło.

Komentarze